niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 3

*Isabell*


Jeszcze tylko dwa dni i pojadę do mojej nowej szkoły , a dokładnie mówiąc ,,internatu''. Na stronie internetowej czarodziei pisze , że jest tam strasznie wysoki poziom i beznadziejny plan lekcji ... jeśli to prawda to ja się tam przemęczę ! Nienawidzę szkoły! Każda szkoła do jakiej chodziłam była taka sama czyli : nuuuudna . Muszę się w końcu spakować , hmm , spakuję się tylko na dwa tygodnie w końcu po tym czasie wracam na cztery dni do domu , wrócę z pustą torbą i znowu zacznę się pakować . I tak w kółko dopóty , dopóki nie skończą mi się rzeczy ... potem będę po prostu przyjeżdżała do rodziców , to chyba dobry plan ?-pomyślałam- eee , ja mam w końcu pełno rzeczy ... zajmie mi to minimum rok . - Zaczęło mi burczeć w brzuchu .
-Ale jestem głodna ! - powiedziałam sama do siebie (nie było nikogo w domu ).
Zeszłam po schodach prowadzących z mojego pokoju do holu . Heh! niczego nie zjadłam od wczoraj wieczorem.Nawet jednego okruszka! O, boże ! już jest siedemnasta ? Przecież przed chwilą była jedenasta! No , dobra jestem teraz w kuchni , czas sobie coś upichcić . O, jakaś karteczka jest przylepiona do lodówki. - Podchodzę do niej i czytam na głos :
-Isabell, - zaczynam-Pragnę abyś miała coś nowego w internacie ... spotkajmy się o siedemnastej trzydzieści w centrum -  mama - Ja nie mogę! Kurczę nie wiem czy zdążę ... nie mogłam wcześniej zejść na dół ?!
Otwieram lodówkę .
-Już wiem -mruczę -Zrobię sobie tosty z jajecznicą !

***

Po jedzeniu sprawdziłam godzinę , siedemnasta dziesięć ! Do centrum  jedzie się tylko pięć minut ale najbliższy do tej godziny autobus wyjeżdża o piątej dwadzieścia dwa .
Czyli tak , mam dwanaście minut na :
-Poczesanie się
-Ubranie czegoś przyzwoitego
-Umycie się
-Dojście na przystanek
Na przystanek idzie się dwie minuty więc do dyspozycji mam dziesięć minut do pierwszych trzech punktów .
Biegnę do mojego pokoju , otwieram szafę i wyciągam pierwszą, lepszą bluzkę i krótkie spodenki . Zbiegam do łazienki i ubieram się . Wyciągam szczotkę do włosów z kosmetyczki i szybko się czeszę , nie spinam włosów tak jak zawsze czyli w kok , tylko zostawiam je rozpuszczone . Myje zęby i twarz . Wyciągam z kosmetyczki tusz do rzęs i mój ulubiony błyszczyk o zapachu malin, także kolorem im podobnym . Maluję się na szybko . Wpadam jak burza do holu i ubieram moje ulubione sandały . No, nie ! zostawiłam torebkę w kuchni !
Biegnę do kuchni , zabieram torebkę i sprawdzam godzinę na telefonie : 17:19 .
Wow ! minuta przed czasem . Gaszę wszystkie światła i wychodzę , zamykam drzwi . Zaczynam biec , nie dodałam , że aby zdążyć będę musiała biec? Ups! pech.

***

Na tym przystanku wysiadam . Wstaję z miejsca i tak miałam szczęście , że było miejsce siedzące . Wciskam STOP i autobus powoli zatrzymuje się na moim przystanku . Mama już mnie zauważyła i zaczyna wołać :
-Isabell , kochanie choć , choć ! - Kochanie ? Nigdy się tak do mnie nie odzywała , zawsze byłam po prostu Isabell .
-Idę ! - odkrzyknęłam .
Gdy doszłam wydała komendę co nie było do niej podobne :
-Na sklepy marsz !-i zaczęła się śmiać , ja po chwili również zaczęłam . Idący obok nas przechodnie uśmiechali się do nas , a jeden nawet zapytał się mojej mamy z czego ona i jej ,,siostra'' się śmieją .
W tedy to myślałam , że mama położy się na ziemi w centrum i zacznie śmiać jak małe dziecko . Na szczęście nie zrobiła tego ... tylko obciachu by mi narobiła.
Kupiłam sobie dwie letnie sukienki jedną niebieską w czarne kropki , a drugą podobną tyle , że całą białą .
Białą ubiorę dopiero wtedy kiedy przyjdzie na to czas ... na jakąś wyjątkową okazję , a niebieską to nie wiem jest to po prostu śliczna sukienka - uśmiechnęłam się do mamy - w drugim sklepie -sklepie z dodatkami - kupiła mi bransoletkę z motywem kwiatów , tusz do rzęs o kolorze granatowym , a także trzy nowe błyszczyki . Dziwne , że na tyle się zgodziła, opisałam tylko kilka rzeczy , a tak naprawdę to kupiłyśmy tego o wiele więcej ..Przerwała moje rozmyślania :
-Kochanie, wstąpimy do jubilera ?
-No pewnie -zgodziłam się na to bez wahania . Ruszyłyśmy do jubilera.
To niemożliwe - myślałam - tyle razy wyjeżdżałam , a jeszcze ani razu nie dostałam tylu rzeczy i nigdy nie byłam taka szczęśliwa z mamą .
Weszłyśmy do jubilera , wszystko było przepiękne lecz moją uwagę zwrócił naszyjnik w rogu po prawej stronie .Zaintrygował mnie ...jest przepiękny - myślałam i zamarzyłam aby go mieć - Cały złoty , wysadzany brylantami . Na środku wystawał największy i najpiękniejszy z nich . Nigdy nie widziałam takiego ogromnego brylantu . Jubiler coś do mnie powiedział , chyba , że może wygrawerować na nim moje inicjały .
-Och, nie, nie stać mnie na niego - Mama chyba to usłyszała bo skrzywiła się , biedni nie byliśmy , a bogaci też nie staliśmy tak jakby na granicy . Co prawda mamy ogromny dom lecz nie stać nas na wszystko co chcemy .
Jubiler dodał , że można ten naszyjnik otworzyć . Zaprezentował jak się to robi i zaczął opisywać :
-...-Na początku go  nie słuchałam lecz potem z powrotem się włączyłam - Można go otwierać , w środku jest miejsce na dwa zdjęcia - Ja włożyłabym tam rodziców i mnie do jednego okienka , a do drugiego osobę, w której bym się zakochała (jeżeli taka by była ).-Czyż nie jest piękny - Te pytanie skierował do mnie .
-Jest przepiękny .

*Narrator*

Mama naszej kochanej nastolatki zauważyła iż strasznie podoba jej się ten naszyjnik , bardzo chciała go jej kupić lecz nie było ich stać na takie wydatki . Mama Isabell była zawiedziona, że nie może spełnić marzenia dziewczyny .



                                                                            ***


                                         No , takie se . Nie wiem czy wam się podoba bo mi nie !
                                                 Poproszę o komentarz , aby to ocenić .
                                     Aha, jeszcze jedna wiadomość : Nie wiem kiedy będziemy dodawały posty
                                               z Sweet Raspberry . Mam nadzieję , że się podoba .
                                                                     Wasza Grace  :*












1 komentarz:

  1. Zayn Malik jest dwudziestoczteroletnim szefem dużej korporacji. Jest zaręczony z Perrie Edwards, jego długoletnią partnerką i niedługo planują ślub. Pasuje mu spokojne, ustatkowane życie u boku swojej wybranki nie planując żadnych wyskoków. Nie pije alkoholu ani nie ćpa. Czuje się wręcz doskonale. I wtedy na jego drodze staje Zoey. Nieco zagubiona młoda dziewczyna o hipnotyzującej urodzie i niesamowitym sposobem zauroczania ludzi. I wtedy w Zayna wstępuje zwątpienie. Czy rzeczywiście to co ma jest wszystkim czego kiedykolwiek chciał?

    zapraszam na fragile-emotions.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń