czwartek, 13 marca 2014
Rozdział 4
*Isabell*
To był najlepszy dzień w moim życiu. Zakupy z mamą potem na pizzę, a na końcu , po wejściu do domu oglądałyśmy w telewizji kiepski serial komediowy. Po przyjściu taty zagraliśmy w trójkę w jakąś marną grę planszową . Najbardziej zadziwiło mnie we wszystkim to iż wszyscy razem się śmialiśmy! Pierwszy raz od wielu lat tak dobrze się bawiłam. Teraz robię kolację, bo mamie i tacie udzielił się mój humor więc dam im chwilę dla siebie.
-Mmm, co by tu zrobić?-mruczę po cichu - Już wiem! - wykrzyknęłam , ups ... trochę za głośno.
-Co wiesz kochanie?- zapytała się mama.
-Nic , nic , zastanawiałam się co zrobić na kolację...
*Josh*
Właśnie idę za postacią w kapturze ... czarnym kapturze . Wydaje mi się , że to ktoś znajomy ... poznaję ten dziwny chód . Szlag, kaptur się zatrzymał! Gdzie mam się schować?! Gdzie mam się schować ?!
Uff... ale fart! Wchodzę po cichu do wielkiej pustej skrzyni ... Gdy usiłuję zamknąć wieku coś głośno w niej zaskrzypiało, to najwyraźniej te wieko! Jeśli przeżyję powiem woźnemu aby je naoliwił ... albo nie! Wtedy sam to zrobię. Orzesz! Odwraca się i zmierza w moim kierunku, to się źle skończy-moje myśli krzyczą .
Jeszcze trzy metry i tu będzie, dwa metry, jeden metr ... dzieje się to zadziwiająco szybko. Ktoś zrzuca wazon , dwa metry za skrzynią , przy okazji ukazuje swoją kryjówkę . Pewnie myślał , że ta osoba ... czy coś, idzie po niego , nie wie , że tu jestem . Zakapturzona postać zmierza w jego kierunku ... to moja szansa! Szybko otwieram skrzynię wyrywam kartkę , wyskakuje z mojej kryjówki i biegnę ile sił w nogach . Nagle coś mnie uderza w głowę a potem ... widzę już tylko ciemność, która dodatkowo daje o sobie znak.
*Isabelle*
Och, spać mi się chcę, tak długo siedzieliśmy i rozmawialiśmy, że zapominam o spakowaniu się do końca do internatu. Jestem wykończona... chcę iść do pokoju i się położyć.Nie mogę tego zrobić , nie wiem czemu, ale nie chcę odchodzić. Zwykle w takich momentach byłam zażenowana zachowaniem rodziców i choć takie spotkania nie zdarzały się często ... odchodziłam , po prostu odchodziłam. Teraz nie mam na to ochoty , najwyraźniej moja podświadomość i chęć pozostania zwyciężyły nad ciałem i duszą. Siedzimy teraz grając w grę planszową , śmiejąc się jak małe dzieci. Mama i tata piją już po czwartym kieliszku wina. Mnie nalali tylko jeden lecz wystarczy mi on w zupełności. Nie lubię alkoholu, ale to pierwszy raz kiedy wszyscy jesteśmy w humorze. Chwalili mnie i powiedzieli, że bardzo mnie kochają. Na taką chwilę czekałam od lat.
*Josh*
-Wstawaj, młodziku!- usłyszałem chrypki głos. Otworzyłem oczy. Byłem w lesie, ciemnym, zimnym lesie.
-Gdzie...?
-Nie zadawaj pytań! Nie po to tu jesteś! Teraz ja mówię, ty słuchasz. Zrozumiano?
Kiwnąłem głową i przełknąłem ślinę. Z moich ust wydobył się biały obłok.
-Zimno mi- odparłem.
Postać przybliżyła swą twarz do mojej. Byliśmy zaledwie 10 cm od siebie. Poczułem nieświeży zapach, jednak jego twarz była nadal przykryta.
-Gówno mnie to obchodzi.
Na te słowa postanowiłem się więcej nie odzywać. Zamilkłem, być może na wieki. Bałem się, że on mnie zabije. Mam życie przed sobą, przygody...
-PROSZĘ NIE ZABIJAJ MNIE!- krzyknąłem przerażony.
-Nie mam zamiaru cię zabijać, idioto!- odparł, wypluwając coś z buzi i biorąc do niej papierosa. Zapalił go zapałką, pojawił się szary dym, a jego oddech wypełnił ciszę. Przymknął oczy.
-Nazywam się... Jak tak bardzo ci na tym zależy, to nazywaj mnie Barry- mężczyzna obrócił się w moją stronę i zaczął mówić:
-Zastanawiasz się pewnie, po co, dlaczego, kiedy, gdzie, jak...? Odpowiedź na to pytanie jest trudna. Wiemy, to znaczy... Wiem, że żyjesz w tym "magicznym" sierocińcu. Masz... Moc. Ale to nieważne. Chodzi nam o tylko i wyłącznie o twoją siłę.
Wciągnął jeszcze raz dym, i mocno wykrztusił.
*Isabell*
Po zakończeniu gry rodzice zaczęli sprzątać lecz wolałam zrobić to za nich,więc powiedziałam, że sama to zrobię.
Zaprzeczali choć widać było w ich oczach zadowolenie i dumę ... dumę ze mnie w samej osobie. W końcu ulegli i udali się do swojego pokoju. Po sprzątnięciu gry, a także talerzy po kolacji poszłam do pokoju po piżamę , szczotkę do włosów , i szlafrok i ruszyłam do łazienki.
***
Po wyjściu opatulał mnie przyjemny zapach róż . Ruszyłam do pokoju i położyłam się . Zasnęłam w zapachu kwiatów róży i od wielu miesięcy , pierwszy raz nie miałam koszmarów.
<Oto kolejny rozdzialik>
Więc tak pierwszą część Josha pisałam ja ( Grace ) , a drugą Sweet Raspberry .
Isabell należy do moich obowiązków więc cóż powiedzieć, całą napisałam ja
Prosimy o komentarze . Każde miłe słówko a także negatywna uwaga nam pomaga
Możecie także napisać w komentarzach pomysły na dalsze losy Isabell i Josha,
Bo choć mamy zaplanowane całe opowiadanie zawsze można coś zmienić :)
Grace Brisbeand
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wow... Świetna historia, i kto by pomyślał, że temat na filmwebie o biografii Tinki doprowadzi mnie do takiego cuda... Czytam Wasze opowiadanie z przyjemnością i ze zniecierpliwieniem będę wyczekiwać na ciąg dalszy ;)
OdpowiedzUsuńDziękujemy. Ostatnio miałyśmy małe opóźnienie, ale teraz postaramy się nadrobić zaległości :)
UsuńP.S. Sorka, że piszę z tego konta, ale zapomniałam się zalogować na Grace Brisbeand, ale wiedz, że to ja :>
UsuńŚwietny blog, będę wpadać częściej. Ogólnie to wspaniale ci to wychodzi.
OdpowiedzUsuńZapraszam: http://time-for-uss.blogspot.com/
Chętnie wpadnę :)
Usuń